Quantcast
Channel: VIBENDER » jamin
Viewing all articles
Browse latest Browse all 3

JAMin – mastering w wydaniu Open Source | Część 3

$
0
0

Jean-Francois Dagenais przy mikserze | JAMin – mastering w wydaniu Open Source | Część 3

Etapem wieńczącym mozolną pracę nad każdą produkcją muzyczną jest mastering. Pomimo ogromnego znaczenia sprzętu i wtyczek masteringowych, nie sposób tu pominąć najważniejszego ogniwa całego procesu, jakim jest człowiek. Efekt pracy każdego realizatora dźwięku – amatora czy profesjonalisty – charakteryzuje się specyficznym brzmieniem. Z tego artykułu dowiesz się, na przykładzie, jak przeprowadzić prosty mastering nagrania z użyciem poznanego we wcześniejszych artykułach interfejsu JAMin.

 

Zacznijmy od tego, że przed rozpoczęciem całego procesu warto jest dobrze wypocząć. Przede wszystkim zadbać o uszy. Jeśli właśnie zakończyłeś miks i uważasz, że już nic więcej nie da się z niego wycisnąć – prześpij się z tym. Mówię całkiem serio. Wyeksportuj miks do pliku i daj sobie jakieś 24h relaksu, zanim zabierzesz się za mastering. Jeśli zastanawiasz się dlaczego tak a nie inaczej to możesz być pewien, że gdy będziesz wypoczęty, Twój materiał przy ponownym odsłuchu zabrzmi nieco inaczej. Być może postanowisz wprowadzić jeszcze jakieś drobne korekty w miksie. Jeśli nie – możesz śmiało zacząć nadawać ostatni szlif swojej produkcji.

 

Pamiętaj, aby podczas pracy nie przeginać z natężeniem dźwięku. Manipulacji w interfejsie masteringowym dokonuj przy rozsądnych poziomach głośności, najlepiej zbliżonych do natężenia głosu podczas rozmowy. Na rozwinięcie pełnych możliwości sprzętu przyjdzie jeszcze pora. Słuch to najcenniejszy atrybut inżyniera dźwięku, więc dbaj o niego a ponadto, jeśli coś brzmi dobrze cicho, bardzo prawdopodobne jest, że będzie brzmiało nieźle również głośno.

 

Za przykład jak w nieskomplikowany sposób zrobić mastering niech posłuży mój ostatni kawałek – Holoverse. Tutaj posłużymy się 32-sekundowym fragmentem. Jako DAW zostanie wykorzystany Ardour, do którego zaimportowano ścieżkę z miksem oraz stworzony został dodatkowy ślad Mastering, na który będą eksportowane fragmenty utworu na poszczególnych etapach masteringu.

 

Ardour - DAW

Rys. 1 Ardour – DAW

 

Ardoura razem z JAMinem spinamy za pomocą JACKa, a raczej graficznej nakładki na niego – QjackCtl. Klikając Connect otwiera się wirtualna krosownica, w której możemy dokonać połączeń jak na rysunku 2, lub w dowolny inny sposób tak, aby sygnał ze ścieżki z miksem trafiał do JAMina, a z tego na ślad Mastering oraz na kanały Playback.

 

QjackCtl - nakładka na serwer dźwięku JACK

QjackCtl - wirtualna krosownica

Rys. 2 – QjackCtl i połączenia w wirtualnej krosownicy

 

Etap 0 – odsłuch materiału poddawanego masteringowi

Na ścieżce z materiałem wejściowym (Rys. 1) na pierwszy rzut oka widać co jest nie tak – wierzchołki sygnału są dość mocno poobcinane w miejscach, gdzie następuje uderzenie stopy. Niby wypadałoby cofnąć się do etapu miksu i coś z tym zrobić, dopasowując poziomy wszystkich ścieżek. Nie brzmi to jednak tragicznie, a nawet lekki przester dodaje stopie mięsistości – zostawiamy. Natomiast to, nad czym popracujemy to: głośność, przestrzeń miksu i zwiększenie czytelności.

 

Nagranie wejściowe:

 

Etap 1 – poziom wejściowy, zabawy z kompresorem i limiter

Pierwszym działaniem będzie ograniczenie poziomu sygnału wejściowego tak, aby nie powodował drastycznego przesterowania. Zjeżdżamy suwakiem tłumika wejściowego do momentu, aż wskaźnik wysterowania będzie tylko sporadycznie zahaczać o poziomy powyżej 0dB. Eksperymentalnie ustalamy, że wartość ok. -4dB będzie niezłym wyborem.

 

Teraz dokonamy manipulacji bliżej wyjścia interfejsu. Limiter ustawiamy na ok. -0,1dB (niektórzy wolą -0,3dB), zaś manipulując suwakiem Boost Amount i ustawieniami kompresorów staramy się sprawić, aby miks zabrzmiał możliwie najgłośniej, zarazem czysto, bez zniekształceń. Ustawienia, przy jakich udało się to osiągnąć, widoczne są na poniższym rysunku.

 

Ustawienia tłumika wejściowego, kompresorów i limitera

 

Kolejny rysunek pokazuje jak powinien wyglądać przebieg po zastosowaniu tłumika wejściowego, kompresora i limitera. Wierzchołki już nie wychodzą poza skalę, a zarazem uwidacznia się słyszalne zagęszczenie sygnału. Średnie częstotliwości przesuwają się na wierzch.

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 2 – dodajmy trochę przestrzeni

Najprostszym sposobem uczynienia zduszonego miksu bardziej przestrzennym jest wykorzystanie poszerzania bazy stereo. Manipulujemy poziomymi regulatorami pod kompresorem średnich i wysokich tonów (to te zakresy odpowiadają za przestrzeń w miksie) powyżej zera, równocześnie odsłuchując jakie zmiany zachodzą. Najlepszy efekt zaobserwowałem przy ustawieniu 0,20. Dźwięk wyraźnie rozszedł się na boki, jednak nienachalnie. Niestety zgubiła się nieco czytelność utworu. Popracujemy nad tym za chwilę.

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 3 – rozjaśniamy miks

W tym etapie podbijamy nieco wysokie częstotliwości, dzięki czemu miks staje się czytelniejszy. Niestety uwypukla to również brzydki rezonans, który wyszukujemy przemiatając pasmo. W pozbyciu się go pomaga stłumienie częstotliwości 2kHz. Z tego, co da się usłyszeć w mainstreamowych mediach, istnieje teraz tendencja do robienia dość jaskrawych masteringów. Tak wykończone utwory brzmią lepiej na tańszym, popularnym sprzęcie.

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 4 – za dużo przestrzeni

Po podciągnięciu wysokich częstotliwości, mimo iż ładniej brzmi werbel i „spadające gwiazdy” w tle miks totalnie rozlazł się na boki. W ogarnięciu chaosu pomaga zresetowanie poszerzonej bazy stereo w zakresie najwyższych tonów.

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 5 – jeszcze większa wyrazistość

Aby poprawić odrobinę zamulone brzmienie zwiększamy częstotliwość podziału pomiędzy kompresorem nisko i średniotonowym. Jest to podyktowane tym, że na tonach średnich mamy zapięty Stereo Enhancer, który dotychczas zahaczał o bas. Drobna zmiana, którą wprowadzamy, pozwala zepchniętej w tył stopie i ścieżce basowej przebić się tam, gdzie powinny się znaleźć – na środek sceny.

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 6 – wisienka na torcie

W tym etapie wycofujemy średnie częstotliwości, ograniczając pasmo w zakresie ok. 200 – 700 Hz. Podciągamy jeszcze suwak na częstotliwości 20 kHz o 3dB. Tego już nie słychać, za to wysokoczęstotliwościowy zakres będzie miał równiejsze pasmo. Wszystko to owocuje poprawą klarowności miksu – taki efekt jest bardzo zadowalający. Czegoś jednak jeszcze brakuje… Gdzie podziała się stopka?

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 7 – ratujemy stopę

Gdzieś w trakcie manipulacji pomiędzy wstępnym odsłuchem a chwilą obecną stopa basowa straciła energię. Co prawda jest wyraźniejsza, w końcu ma niezły atak ale równocześnie… zdycha. Dodamy jej trochę impetu. Pierwszą rzeczą, którą robimy, jest porządne wycentrowanie jej w scenie – zawężamy bazę stereo suwaczkiem pod korektorem niskotonowym (-0,20). Druga rzecz to zmniejszenie tłumienia wejściowego do -2dB. Daje to lekki overdrive, pożądany w tym momencie. Miks ożywa! Do tego poprawia się separacja instrumentów w panoramie.

 

 

Przed:

Po:

 

Etap 8 – którego nie słychać

W ostatnim punkcie naszego procesu zdecydowałem się powrócić do tłumienia wejściowego na poziomie -4dB oraz zrezygnowałem z lampowego brzmienia zerując Boost Amount, odpowiednią głośność uzyskując poprzez ustawienie Limiter Input na +9dB. Postąpiłem tak z powodu bardzo subiektywnego wrażenia, że podczas transientów w utworze pojawiają się zniekształcenia. Próbowałem usłyszeć jakąś większa zmianę w ostatniej próbce dźwięku jaką tu zamieszczam, niestety na próżno. Wydaje mi się, że jedyne co słychać to bardzo delikatne wycofanie środkowego pasma.

 

 

Przed:

Po:

 

I to już koniec procesu masteringu na tym utworze. Całkiem proste, prawda? Na chwilę obecną uzyskany efekt bardzo mi się podoba, choć mam równocześnie silne przekonanie, że przy ponownym masteringu wraz z pozostałymi produkcjami, gdy materiał będzie miał iść do tłoczni, ten kawałek zabrzmi zupełnie inaczej.

 

Na zakończenie cyklu artykułów wspomnę jeszcze o dwóch aspektach, których dawniej nie doceniałem, a teraz trudno mi się bez nich obejść.

 

Przede wszystkim chodzi o ścieżki referencyjne. Warto zgromadzić niewielki zbiór nagrań, które z jakichś względów szczególnie przypadły nam do gustu. Takich, z którymi jesteśmy dobrze osłuchani. Będą stanowić punkt odniesienia w trakcie całego procesu, a nawet jeśli nie, warto odsłuchać je kilka razy w trakcie masteringu, co doskonale odświeży zmysł słuchu, umysł i da nową perspektywę do patrzenia na aktualnie obrabiany materiał.

 

Inna sprawa, to że warto dokonywać odsłuchu – zwłaszcza masteringu na ukończeniu – z użyciem wszelkiego rodzaju dostępnego sprzętu. Ja osobiście preferuję nieduże monitory, słuchawki otwarte i słuchawki dokanałowe + odtwarzacz MP3 albo telefon komórkowy. Często jest tak, że jeśli brzmienie na monitorach i dokanałówkach jest w porządku, istnieje duża szansa, iż na pozostałych konfiguracjach również się sprawdzi.

 

Surowy miks:

Nagranie po masteringu:

 

Nie ma gotowej recepty na idealny mastering i każdy przeprowadzi go nieco inaczej. Mam jednak nadzieję, że ten tekst okaże się pomocny, zwłaszcza początkującym adeptom sztuki masteringu, do których poniekąd sam się zaliczam, i oszczędzi Wam czasu/nerwów przy samodzielnym kształtowaniu finalnego brzmienia utworu.

 

A jak Wy przeprowadzacie ten proces?

 

Powyższą treść znaleziono m.in. dzięki następującym frazom kluczowym:

  • mastering rock poradnik

The post JAMin – mastering w wydaniu Open Source | Część 3 appeared first on VIBENDER.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 3

Latest Images

Trending Articles